Home

Super sportowy samochód czy rower?

Piotr Dobrowolski

Hej 🙂

Nigdy nie sądziłem, że uznam jazdę rowerem do pracy za większą frajdę od poruszania się bolidem o mocy 1500 KM. Ale tak się właśnie stało. GT-R stoi w garażu od początku wakacji, a ja sobie codziennie pedałuję w tę i z powrotem na sprzęcie marki GIANT. Pytanie- czy to efekt starości, przekwitania czy może zdrowy rozsądek?… Hmmm…. Sam się z siebie śmieję 🙂

Zawsze mnie ciągnęło do super szybkich samochodów i motocykli. W moim posiadaniu były wszelkie rodzynki motoryzacji, takie jak: Corvette, Nissan 300 ZX Twin Turbo, Nissan 200 SX Turbo, Toyota Supra, Ferrari, Porsche, HONDA CBR 1000RR, YAMAHA R1, itp.

SupraFerrari

Jakiś czas jeździłem też autami dla dojrzałych biznesmenów, żeby nie powiedzieć dla tatusiów- czyli Jaguarem, Range Roverem, BMW 5, X5, X6. Jazda takim samochodem wpędza normalnego człowieka w swoisty stan pychy. Ja i mój samochód za worek dolarów jesteśmy lepsi niż ten cały motłoch w Skodach. To bardzo zły stan psychiczny, który niestety dotyka dosyć dużą grupę zamożnych ludzi poruszających się po ulicach miast autami luksusowymi. No oczywiście są wyjątki. Sam czasami byłem takim wyjątkiem, jak potrafiłem sobie wbić do głowy, że samochód o niczym nie świadczy, że facet siedzący w starej Toyocie stojącej na światłach obok mojej super fury może być o niebo lepszym człowiekiem ode mnie. Niestety czasami nie pamiętałem o tym i puszyłem się jak paw w swoim aucie. Straszne, mówię Wam!

Teraz sam z własnej woli pedałuję rowerem i muszę uważać podczas jazdy na kierowców z rozbuchanym ego, w swoich BMW, Jaguarach, Range Roverach- by mnie nie rozjechali na kwaśne jabłko. Ale powiem Wam, że uczucie jest fantastyczne, jadę- to znaczy pedałuję i się uśmiecham sam do siebie jakbym miał chorobę umysłową któregoś tam stopnia. Dlaczego jest fajnie? Bo jestem sknerą i nie wydaję na benzynę? A każdy dobry bolid ma apetyt i pali ile się mu wleje. Codziennie mam trening aerobowy za darmo – to także efekt sknery?, nie śpieszę się bo szybciej niż fabryka nie pojadę… Ale tak na serio i piszę to w wielkiej tajemnicy to cieszę się, że jadąc rowerem nie grozi mi stan pychy. Że jestem normalnym człowiekiem pedałującym do pracy i z pracy do domu. Daję dobry przykład dzieciom i… jestem szczęśliwym kierowcą bolidu stojącego w garażu.

Pozdrawiam i szerokiej drogi 🙂   

Piotr Dobrowolski