Pierwsza Komunia – utracona niewinność
Pierwsza Komunia. Dziewczynki w białych sukienkach, chłopcy klasycznie w garniturkach lub w albach.
Gdy cofam się pamięcią do swojej pierwszej komunii to odnoszę wrażenie, że było to istotne wydarzenie przede wszystkim dla mnie, dla dziecka. Krok w stronę dorosłości, możliwość przystąpienia do tajemniczego misterium dostępnego dla „starszych”. Moment, gdy przestaje się być wyłącznie dzieckiem, ale staje się dzieckiem bardziej świadomym, bardziej odpowiedzialnym.
Co było później – Obowiązkowe spotkanie rodzinne po komunii i fajne prezenty: rower, zegarek z melodyjkami, jakiś złoty medalik od babci.
Prosto. Dosyć uroczyście. Pierwsza komunia – święto dziecka. Święto dziecka i Jezusa Chrystusa.
***
Ostatnio chciałem porozmawiać z jednym znajomym. – Sorry, spieszę się, mam komunię dziecka. –Ale to dopiero za dwa tygodnie. – No tak, ale wiesz przygotowania …
Odnoszę wrażenie, że pierwsza komunia przestała być spotkaniem dziecka z Jezusem Chrystusem – stała się za to eventem dla rodziców. I jak na event przystało, musi być profesjonalnie, z przytupem, na bogato.
Spotkanie dla rodziny i znajomych. Oprawa w kościele, dobre jedzenie – w restauracji lub fachowy catering – „wypas”. Dużo zaproszonych gości – jest przecież co świętować – dziecko staje się poważnym dzieckiem.
Przybywają rodzina, znajomi. Co można przynieść dziecku – przecież wszystko ma. Dajmy więc coś ekstra. Ale co to może być? Trudno powiedzieć, ale „pieniądz zawsze się przyda”, czyli np. parę tysięcy dolarów od babci z USA, rower, ale nie byle jaki tylko marki „X” za 500€, iPhone (gdyż to coś więcej niż zwykły telefon) za ponad 1000$.
Marka, marka, marka moje drogie dziecko ma znaczenie.
Kochanie, podziękuj Babci, Cioci Jadzi, Wujkowi Heńkowi…
A i Tata się pochwali, ładnym ubiorem, stojąc w chórze, śpiewając, tańcząc, grając.
***
– Kochanie co robisz?
– Nic bawię się Zuzią?
– A kim jest Zuzia?
– Laleczką szmacianą tato.
– A iPhone?
– Leży sobie.
***
Podsumowanie. W gotówce: 4000 $, 5000 PLN. iPhone 5, xbox, wypas rower, parę szwajcarskich zegarków, 2 medaliki, gadający pies, łańcuszek. I Zuzia – lalka.
***
- Aśka, jakie dostałaś telefony?
- iPhona 5 i galaxiaka 4
- e, galaxiak to tandeta, iPhone szacun.
- A kaska?
- A nie wiem, sporo, podobno polecimy do Norwegii na narty.
***
Szczerze? Zepsuliśmy coś ważnego, może najważniejszego. Intymne spotkanie dziecka z Jezusem zostało przesłonięte przez narzucone przez nas spotkanie z czołowymi globalnymi markami i kasą.
Blichtr przykrywany świętobliwością. A koło młyńskie czeka.
Tym razem nie możemy zrzucać winy na media, marki, producentów i restauratorów. Sami przygotowujemy „uroczystość”, sami wybieramy prezenty, sami nakręcamy tę konsumpcję. Sami robimy krzywdę dzieciom.
***
Mój syn i jego koledzy w tym roku przystępują do Pierwszej Komunii. Mam nadzieję, że marki i produkty, kasa i status nie zabiją w parę godzin czegoś bardzo, bardzo intymnego. Spotkania, do którego w najtrudniejszych chwilach powracam. Gdy miałem kilka lat. Gdy było, może nieco biednie, ale wspaniale.
Marek Grabowski