Home

JUREK PIENIĄDZE MA GDZIEŚ

Wojciech Dąbrowski

„Gdzie jest ten słoik, w którym chowam pieniądze?” – chrypiał lider Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, czworakując po stole z fantami, które opylił podczas ostatniego finału. Słoika nie znalazł, co dla zgromadzonych na konferencji prasowej dziennikarzy miało być dowodem, że on – Jerzy Owsiak – nie czerpie osobistej korzyści z przedsięwzięcia pożytku publicznego. Jeżeli od początku wiedział, że słoika nie ma, to po co szukał? – zapyta bystry obserwator. Ano, on szukał tego słoika, co to wiedział, że go nie ma, żeby pokazać, że pieniądze ma gdzieś. „Gdzieś” – w głębokim tego słowa znaczeniu, czyli nie „gdzieś tam”, nie „gdziekolwiek”, ale w bardzo konkretnym, osobistym „gdzieś”. Owo „gdzieś” było dobrze widoczne podczas czworakowania, gdy z tylnego planu wysunęło się nieoczekiwanie na czoło, tuż przed czoła reporterów, a za pośrednictwem ich kamer – czoła milionów Polaków.

Poza sferą poglądową jego happening miał też część dydaktyczną. Owsiak, przemawiając z wysokości stolika, pouczał nieufnych dziennikarzy niczym Mojżesz wiarołomnych Izraelitów u podnóża góry Synaj. Pierwsze przykazanie Owsiaka brzmi: „Zróbcie coś dla innych, a wtedy macie możliwość mówienia o tym, co może zrobić inna osoba.” Jako społecznik, który zrobił coś dla innych, Jerzy Owsiak skorzystał już ze swojego prawa mówienia innym osobom, co mają robić. „Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na temat eutanazji. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem – eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach.” – palnął lider Orkiestry przy okazji zbiórki pieniędzy, m.in. na pomoc seniorom w 2013 roku. Czerwone serduszko naklejone na trumnę? A dlaczego by nie, jeśli pomoc okaże się skuteczna?

Jurek zbiera kasę od 22 lat i to zbieranie jest dla niego najważniejsze! Nieważne, kto daje i jakimi pobudkami się kieruje, ale czy daje i ile daje. Każdy kolejny rok zbiórki powinien być rekordowy pod względem zebranych funduszy, żeby czar Orkiestry trwał. Owsiak mobilizuje więc Polaków na wszelkie możliwe sposoby. Medialny jazgot powoduje, że presja jest ogromna. Ten kto daje, jest wychwalany pod niebiosa. Kto nie daje, lepiej niech ze wstydu nie wychodzi w dniu zbiórki z domu, a kto ośmiela się krytykować Orkiestrę – ten zawistnik i szkodnik. Świętokradca! Z takim się nie rozmawia, takiego się izoluje. Jurek jest po swojemu sprawiedliwy i miłosierny zarazem. Sprawiedliwy dla wrogów, którym odpłaca pięknym za nadobne, a miłosierny dla tych, którzy wspierają Orkiestrę. Akt wrzucenia monety do puszki usprawiedliwia. Sprawia, że nawet łajdak, złodziej i zdrajca staje się przyzwoitym gościem. „Bo jak nie my, to kto?” – pyta Owsiak, a hasło to jest jednocześnie odpowiedzią: nie ma innej formy pomocy biednym i potrzebującym, nie ma innych organizacji, nie ma lepszych celów, jak tylko te, wyznaczone przez niego samego.

Trudno zaakceptować taki monopol na działania charytatywne i pogodzić się z przekazem, że hojni i wspaniali są tylko ci, którzy wspierają Orkiestrę. To może się wręcz wyklucza.

Nie można powiedzieć o człowieku, że jest hojny, gdy daje coś od siebie tylko raz w roku. Hojność jest cnotą, a więc stałą, ugruntowaną dyspozycją. Człowiek hojny daje z potrzeby serca – nie tego czerwonego, naklejonego na kurtkę – w każdej sytuacji, gdy widzi, że jego pomoc jest niezbędna. I daje, nie oczekując niczego w zamian.

Kupuję zapewnienia Owsiaka, że nie ma żadnego słoika z pieniędzmi. Wierzę, że nie przytulił dla siebie części datków. Nie wierzę jednak w Orkiestrę jako jedyną drogę pomocy innym. W tej sprawie Owsiak manipuluje! Stosowanie moralnego szantażu i uciszanie krytyków szkodzą nie tylko jego inicjatywnie, ale wszelkim działaniom charytatywnym. Zmuszają bowiem od opowiedzenia się za lub przeciw. Zamiast łączyć – dzielą. Łażenie Owsiaka po stole w świetle fleszy miało zapewne na celu otrzeźwić wątpiących w niego i Orkiestrę. Lepiej by jednak zrobił, pozostając na ziemi i wrzucając  stówkę od siebie do puszki, na przykład do puszki Caritasu. Jego Orkiestra z pewnością by na tym nie ucierpiała, a on dałby przykład jak pomagać mamy. Niestety, zamiast tego wolał się na wszystkich wypiąć.

Wojciech Dąbrowski